08 października 2018, 10:53
To, co się dzieje z ludźmi jest straszne. Nawet dzieci popadają w skrajną pustkę, zastępując zabawę telefonem. Ja szczęśliwie załapałam się na dzieciństwo spędzone na podchodach, grze w kluchę oraz przebywaniu na dworze do późnych godzin wieczornych (czyt. do 19). Wtedy zaczynała się wieczorynka i to wiadome, była to jedyna pora, gdy patrzyłam w ekran. Dzisiaj dzieci umieją obsługiwać smartphona zanim nauczą się wiązać buty, czy jeździć na rowerze. Świat nieustannie zmierza ku zagładzie. Rozumiem, kontaktować się z kimś, powiadomić o tym, gdzie się jest. Ale nie żyć w telefonie!? Jeszcze pięć lat temu idąc ulicą, mijało się grające w klasy, lub skaczące w gume dzieci. Dzisiaj? Puste twarze bez wyrazu zapatrzone w wykreowany przez siebie wirtualny świat. Ale przecież żyjemy tutaj, w rzeczywistości. Co raz częściej zdarza się, że ludzie nie potrafią mi przekazać jakiejkolwiek informacji, a na messengerze trują godzinami. Jak to możliwe? Ludzie już nie umieją rozmawiać? Wolą pisać, bo tak jest prościej. Nie trzeba patrzeć w oczy, można ukryć uczucia. Ale czy nie tego chcemy? Uczuć, odczuwania rozmowy z kimś, a mimo to zakrywamy się skrótami, emotkami. Czy Ci młodzi ludzie, którzy mają dzisiaj po siedem, osiem lat, będą brać ślub przez skype? Szkoda mi ich. Nie poznają świata, jak Ci których nie dopadły technologie. Ich kąt widzenia zawęża się do małej cegły, Ba! czasem widzę dziecko z telefonem, który wielkością dorównuje głowie tego malucha. Moim zdaniem to wszystko dąży w złym kierunku.